12/13/2013

POMYSŁ W PUSZCE - O pracy i spokoju - wywiad z Aleksandrą Kmiecik




Najważniejsze to tworzyć. Spokojnie, zgodnie ze sobą, swoim trybem życia, swoim stylem bycia. Schowana w murach postindustrialnej Widzewskiej Manufaktury Aleksandra Kmiecik udowadnia, że zawsze można znaleźć dla siebie miejsce w artystycznym świecie a szczęście wcale nie jest tak trudno dostępne. Wystarczy trochę spokoju!



Wiktoria Nowak: Najpierw chciałabym zapytać o początki Pani pracy, ponieważ jest Pani stosunkowo świeżą absolwentką... 
Aleksandra Kmiecik: Od mojego debiutu minęło już trochę czasu, natomiast tutaj, w pracowni jestem dopiero od roku.

Nie każdy, tak jak Pani, zaczyna od razu na swoim, dużo świeżych absolwentów szuka najpierw doświadczenia np. w korporacjach; projektuje dla innych firm. W jaki sposób tak szybko doszła Pani do stworzenia własnej marki? 
W moim przypadku wyszło to zupełnie niechcący, bo całkiem przyzwoicie wyszedł mi dyplom. Rozwinęłam tę kolekcję, po prostu zgłosiłam ją na Fashion Week i się dostałam! Jak sama widzisz po prostu musiałam się wziąć za to i wtedy nie było czasu ani potrzeby na szukanie pracy jakiejkolwiek firmie. Praca dla kogoś ma jednak taką zaletę, że poznaje się branżę od takiej ciemnej strony, od wewnątrz. Ja niestety często musiałam uczyć się na własnych błędach. Wiele wpadek zaliczyłam i pewnie jeszcze wiele zaliczę, ale jednak jakoś to trwa już ponad dwa lata.
 
Jak Pani trafiła właśnie na WI-MĘ? Dlaczego zdecydowała się Pani akurat na to miejsce? 
Szukałam jakiejś przestrzeni dla siebie. Po wyjeździe do Francji zadecydowałam, że nie mogę już dłużej malować w domu, że chcę mieć swoją własną przestrzeń i zaczęłam się rozglądać za różnymi miejscami. Wcześniej myślałam o księżym młynie, ale ten projekt się opóźnił, a ja potrzebowałam czegoś od ręki. I tak naprawdę przez znajomych znajomych, którzy mi pomogli i skontaktowali mnie z prezesem, który tutaj urzęduje.

Czy Pani sama remontowała tę pracownię? 
Tak, własnoręcznie to ogarnęłam! Nie było aż tak dużo pracy. Wszystko jest w bardzo dobrym stanie. Jest ciepło, jest prąd i woda- wszystko czego potrzeba.


Czy współpracuje Pani z jakimiś pracowniami łódzkich artystów? 
Paru moich znajomych ma swoje pracownie i jesteśmy w kontakcie, lecz do tej pory nie miałam takiej potrzeby. Tu na WI-MIe działa takie studio fotograficzne, które robi dla mnie zdjęcia, jest też paru grafików, którzy mi pomagają. Fajnie, że jest taka możliwość zlecania sobie nawzajem pracy i we własnym kręgu ogarniać dużo rzeczy. Także prezes, który bardzo się tym miejscem opiekuje i opiekuje się nami, bardzo nas wspiera i zachęca do współpracy. Często kontaktuje nas ze sobą. Najbardziej podoba mi się tutaj to, że coraz więcej się tu dzieje, a równocześnie zawsze jest cisza i spokój. Myślę, że gdybym miała pracownię na offie (bo miałam taką możliwość na początku), to pewnie cały dzień siedziałabym w knajpie, tam na dole, albo przychodziliby znajomi i non stop ze mną przebywali... Potrzebuję jednak ciszy i skupienia. Tutaj faktycznie ciężko jest trafić, czasami klienci mają z tym problem, jednak to nie jest stricte mój sklep. Jeżeli chciałabym otworzyć sklep to faktycznie szukałabym miejsca w centrum miasta. To jest moje miejsce do pracy, ciche i spokojne. Jeśli ktoś ma przyjść, to przyjdzie i jakoś trafi, przypadkowi ludzie się tu nie pojawiają.

Jak Pani czuje się w tej postindustrialnej przestrzeni? 
Mnie Łódź pofabryczna bardzo pasuje, dlatego marzył mi się ten Księży Młyn. Co do WI-MY- nic mi tu nie przeszkadza. Jestem przyzwyczajona do takiego klimatu. Jednak, jak widzisz, moja przestrzeń tutaj jest zupełnie inna niż wszystko wkoło, natomiast to co dzieję się na korytarzu, czy podwórku zupełnie mi nie przeszkadza. Po prostu potrzeba trochę czasu, żeby po kolei, różne rzeczy pozmieniać. Na przykład do końca roku będę miała już oznaczenie. Wyremontujemy też jeden korytarz. Wszystko powoli idzie do przodu!



Wiem, że maluje Pani obrazy, i że wystawia je Pani w galeriach we Francji. Interesuje mnie to, w jaki sposób właśnie do nich trafiły Pani prace. 
Oni mnie odnaleźli, przez uczelnię. Napisali do mnie maila. Zobaczyli moje prace, przyjechali do Polski, nawiązaliśmy kontakty. Później ja pojechałam do nich, zorientowałam się jak to wszystko wygląda... i do teraz z nimi współpracuję.

Czy przyjmuje Pani studentów na praktyki? 
Na razie jeszcze nie chciałabym przyjmować praktykantów, bo po prostu przez to, że maluję, czy rysuję i dużo czasu poświęcam na takie rzeczy. Jestem wtedy sama i tylko ja jedna się tym zajmuję, ale przypuszczam, że kiedy przyjdzie mi zrobić jakiś pokaz, czy robić pełną kolekcję, pewnie będę kogoś szukać. Po prostu wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś przychodzi na praktyki to chce się czegoś nauczyć i coś faktycznie robić, a nie oglądać facebooka. Nie czuję się jeszcze na siłach, żeby zaoferować komuś naukę, a na pewno jest jeszcze wielu projektantów w Łodzi, którzy chętnie przyjmą praktykantów.




Rozmawiała: Wiktoria Nowak

Więcej informacji o Pani Aleksandrze i o jej twórczości znajdziecie na:
 http://aleksandrakmiecik.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za Twoją opinię :)